Rozmawiamy z doktorem nauk med. Jackiem Gąsiorowskim z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Akademii Medycznej we Wrocławiu. 

Czy w dalszym ciągu przybywa osób zakażonych HIV? Z czego to wynika?
Na Dolnym Śląsku już od wielu lat mamy największą liczbę wykrywanych zakażeń w porównaniu do innych regionów Polski. Wynika to m.in. z tego, że mamy dobrze zorganizowaną i sprawnie działającą sieć punktów konsultacyjno-diagnostycznych, czyli takich punktów, gdzie można anonimowo i bezpłatnie zrobić badanie w kierunku zakażenia HIV. Taki punkt funkcjonuje m.in. w Zgorzelcu.
I pochwalę tu Zgorzelec, bo jest swego rodzaju ewenementem – tego typu ośrodki w innych regionach kraju działają jedynie w dużych miastach. Zazwyczaj mamy jeden punkt konsultacyjno-diagnostyczny na województwo. Wyjątkiem jest Warszawa, gdzie takich miejsc jest kilka i właśnie Dolny Śląsk, gdzie mamy ich aż pięć.

 

A zatem to, że stwierdzamy w naszym regionie tak dużo zakażeń (dane PZH NIZP) nie wynika z jakiejś szczególnej rozwiązłości, czy braku ostrożności mieszkańców Dolnego Śląska, ale jedynie z bardzo dobrego dostępu do badań?
Odrzuciłbym tok rozumowania określający rozwiązłość jako główną przyczynę zakażeń. Większość osób zakażonych HIV, naszych pacjentów, to nie są osoby, o których mógłbym powiedzieć, że prowadzą jakiś szczególnie rozwiązły tryb życia. Do zakażenia dochodzi zawsze w wyniku pojedynczego kontaktu seksualnego. Wystarczy mieć jeden taki kontakt bez prezerwatywy z osobą zakażoną i to już doprowadza do tego, że można być zakażonym HIV.

Ale zachowania seksualne to wciąż czynnik, który stanowi największe ryzyko zakażenia?
Kontakt seksualny jest związany z ryzykiem zakażenia HIV, a w dzisiejszych czasach dominują zakażenia nabywane poprzez kontakty heteroseksualne. Grupa zakażonych homoseksualistów, czy osób przyjmujących dożylnie narkotyki znacznie spadła. To wynika m.in. z różnego rodzaju programów redukcji szkód, np. realizowanego także w Zgorzelcu programu metadonowego, ale również z większej dostępności jednorazowych igieł, czy strzykawek. W związku z tym, obserwujemy dziś znacznie rzadziej zakażenia wśród tych ludzi. Tymczasem osoby mające heteroseksualne kontakty seksualne mają niestety niemal mitycznie zakorzenione przekonanie o tzw. grupach ryzyka i nie uważają siebie za osoby zagrożone. To wiąże się z brakiem ostrożności i w efekcie większym ryzykiem zakażenia.

Skala zakażeń w Polsce, na Dolnym Śląsku jest już na tyle duża, że powinniśmy w jakiś szczególny sposób bić na alarm?
Nie jest to liczba, która powodowałaby konieczność przedsięwzięcia jakiś szczególnie drastycznych, czy energicznych akcji. Ze swojej praktyki mogę powiedzieć, że solidna, systematyczna praca u podstaw przynosi lepszy efekty, niż różnego rodzaju – nawet najbardziej nagłaśniane – akcje. Te mają zwykle niewielki zasięg. Jest wielki szum i na nim się kończy. Najlepsze jest działanie takie jak tu, w Zgorzelcu, działanie u podstaw polegające na edukacji i docieraniu z odpowiednimi informacjami przez długi czas. To na pewno przynosi lepsze efekty.

Kiedyś AIDS był niemal jak wyrok. Dziś to bardzo mocno się zmieniło. Według badań przeprowadzonych w Danii, średnia prognozowana długość życia osoby zarażonej HIV w tym kraju nie odbiega od średniej długości życia zdrowych osób…
Tak jest rzeczywiście. Podobnie zresztą jest w Polsce i chociaż nie dysponujemy badaniami na ten temat, jednak to, co obserwujemy w naszej praktyce klinicznej, potwierdza dane z Europy Zachodniej. Człowiek zakażony HIV w Polsce, u którego zakażenie wykryte jest w porę, u którego leczenie rozpocznie się w porę, ma szansę na to, że jego życie będzie tak samo długie i tak samo zdrowe jak osoby niezakażonej.

Czy z Pana punktu widzenia nasze podejście do osób seropozytywnych zmieniło się? Przestaliśmy się już tak strasznie ich bać? Swego czasu nawet ludzie pracujący w służbie zdrowia obawiali się osób zakażonych HIV…
To jest bardzo różnie w różnych grupach. Ale zdarza się też, że ten strach potrafi zaniknąć zupełnie, co nie do końca jest dobre, bo na przykład do wielu zakażeń dochodzi dlatego, że ludzie nie boją się HIV. Wiedzą o tym, że medycyna w dzisiejszych czasach jest bardzo rozwinięta, w związku z czym dlaczego oni mieliby stosować prezerwatywy, skoro nawet zakażając się mogą żyć do starości? To nie jest dobre, ale to jeden biegun. Na tym drugim osoby zarażone są w dalszym ciągu stygmatyzowane. W znacznie mniejszym stopniu, niż miało to miejsce kiedyś, ale wciąż takie zjawisko ma miejsce. Obserwujemy oczywiście zmiany na lepsze, ale jak to zwykle w różnych środowiskach – różnie z tym bywa.

Exit mobile version